sobota, 15 sierpnia 2015

Ruki x Reita one-shot "Żaboksiążę"

Zbetowała :Bezksztal (http://bezksztal.blogspot.com/) miłego czytania
~~~


Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie najsłodszy książę na całym świecie. Jak to zwykle u książąt bywa, mieszkał w pięknym pałacu, miał własną służbę i jak na razie dużo wolnego czasu. Ruki już za pół roku, w dniu swoich osiemnastych urodzin miał przejąć władzę.  Miał jednak bardzo poważny problem, a mianowicie, musiał wybrać sobie żonę. Może nie było by to problemem, jednak nasz drogi książę był gejem, o czym nie widział nikt za wyjątkiem trójki jego przyjaciół. Pod wieczór postanowili wybrać się nad rzekę, gdzie bawili się od małego. Potrafili spędzać tam całe dnie, dopóki rodzice nie kazali im wrócić do domu. Później, gdy byli starsi i zaczęli chodzić do szkoły, spotykali się po zajęciach i razem odrabiali lekcje, choć książę miał prywatne lekcje w pałacu. Teraz w wakacje mają więcej czasu, więc Aoi i Uruha przynoszą swoje gitary, a Kai zawsze znajduje jakieś patyczki i wystukuje rytm, natomiast Ruki stara się wymyślać tekst i śpiewać coś do tego, co tamci grają, z czego w zależności od dnia, wychodzą rzeczy całkiem niezłe albo kompletne głupoty. Kiedyś nawet wpadli na pomysł założenia zespołu, ale pozostali z założeniami, ponieważ jakby wyglądał król w obcisłych rurkach na scenie?  Przy przyjaciołach zawsze chodził inaczej niż publicznie, w końcu przy nich mógł być sobą. Tym razem siedzieli na pomoście, dużo rozmawiając.  W którymś momencie zaczęli się wygłupiać i powiedzieli, żeby najmłodszy z nich przestał zachowywać się jak dziecko, żaląc się nad tym, co ma zrobić, aby nie mieć żony. Opowiedzieli mu bajkę o księżniczce i żabie, śmiejąc się, że powinien wziąć z niej przykład, to może znajdzie miłość życia. Z racji późnej pory, zostawili młodego księcia i rozeszli się do domów. Stał tak przy zachodzie słońca i rozmyślał nad tym, że może to nie jest tak głupi pomysł.  Jak na zawołanie żabka wskoczyła na pomost i zarechotała do niego. Ruki trochę się wahał uważając za obrzydliwe całowanie żaby, ale po chwili zrobił to, a żaba zamieniła się w przystojnego, seksownego chłopaka z piwnymi oczami i pocieniowanymi blond włosami. 

-To, to działa. WOW.
-Stara czarownica zamieniła mnie w żabę, bo stwierdziłem, że nie wieżę w magię.  Znalazłem się tutaj, ale nie narzekałem, gdy cie zobaczyłem.  Obserwowałem cię trochę i uważam, że masz niesamowity głos. Poczekaj, nawet ci się nie przedstawiłem: Suzuki Akira, wszyscy mówią mi jednak Reita, jestem księciem Francji
-Co? Ja nie mam halucynacji? To się dzieje na prawdę? Wszyscy cię szukają, i to chyba już ze trzy lata.
-Możliwe, i nie, nie masz halucynacji.. I mam do ciebie prośbę.
-Tak?
-Czy zostaniesz moim mężem? 
-Tak, znaczy nie, no nie wiem, nawet cię nie znam, a po za tym moi rodzice chyba się nie zgodzą, nie wiedzą, że jestem gejem, co mam zrobić?
-Zgodzić się. Moi rodzice porozmawiają z twoimi i wszystko się ułoży, możemy razem rządzić. Co ty na to?
-No dobrze, a co jeśli lepiej cię poznam i zmienię zdanie?
-Postaram się abyś nie zmienił, ale wiesz mamy jeszcze sporo czasu, zdążymy się poznać. :>
-Dobrze. :>
-Czyli się zgadzasz?
-Tak.
-Mogę cię pocałować?
-Ch...chyba tak.
Ich pocałunek nie trwał długo, był delikatny i opiekuńczy, taki, jaki Reita chciał być w stosunku do Rukiego i udało się. Po pół roku poznawania się i niekiedy ciężkich rozmowach z rodzicami, nadszedł czas na ślub. Pomimo zdziwienia mieszkańców na wieść o drugiej połówce ich przyszłego króla, cieszyli się razem z rodzinami chłopców. Po ceremonii ślubnej przyszła pora na koronację, a po ciężkim dniu para młoda została sama w swojej wspólnej sypialni...
A potem żyli długo i szczęśliwie.

sobota, 14 marca 2015

Ohayo!

Ohayo!
Chciałam wam przekazać, że ostatni rozdział Drarry jest w tworzeniu, ale nie mam pojęcia kiedy będzie gotowy, a do tego jeszcze trzeba będzie poczekać na zbetowanie tekstu, więc niestety musicie trochę poczekać, jak będziecie chcieli wiadomość o pojawieniu się postu to zostawcie w komentarzu e-mail, gg lub inne dane kontaktowe :)
Mam też pytanie, jakie chcecie paringi w następnych opowiadaniach?
~~Amai

sobota, 28 lutego 2015

Druga strona Dracona (rozdział 5 cz.2)

Trzymajcie 2 część rozdziału, mam nadzieję, że podoba wam się mój blog.
Zbetowała Juszaawi.
~~zapraszam do czytania i komentowania~~

~~Harry~~
Byłem w pokoju u Hermiony. Przyszedłem, aby pogadać z nią, co okazało się niemożliwe w tym momencie, więc po kilku minutach wróciłem do siebie. Już w progu ujrzałem karteczkę na moim łóżku. Podszedłem do niej i przeczytałem treść. Co on ode mnie chce? Mówiłem mu, żeby się odczepił, ale z drugiej strony jestem ciekawy tego, co wymyślił. Stosując się do wskazówki, udałem się do jego pokoju, a na drzwiach ujrzałem drugą karteczkę z napisem: „Pierwsze pytanie brzmi: Podobał ci się ten pocałunek? Musisz trochę wytężyć umysł, Gryffonku, ale zgadnij gdzie szukać następnego pytania. (Odpowiedź da dużą podpowiedź)”. Może mam iść do Hermiony? Ona wszystko wie, choć w sumie musiał bym jej wszystko powiedzieć, a na razie tego nie chce. Co Draco miał na myśli pisząc to? Chwilę tak stałem zastanawiając się, aż stwierdziłem, że czasami po pocałunku ludzie robią różne rzeczy. Na wspomnienie naszej nocy nawet nie wiem kiedy, ale się zarumieniłem. Podszedłem do łóżka, a zza poduszki wyłonił się róg tym razem niebieskiej karteczki, na której była następna wskazówka. Po przeczytaniu jej tak jak inne schowałem do kieszeni.
~~około trzydzieści pięć minut później~~
Byłem w jadalni. Kolacja miała rozpocząć się za 15 minut, a ja jeszcze zbieram jakieś durne karteczki, które są w całym domu. Cóż... Jestem ciekawy, co się stanie później. Podszedłem do blatu, na którym siedział Draco, gdy wróciliśmy z lasu. Wziąłem w dłoń mały papier i zacząłem czytać: „To już ostatnia kartka. Te poprzednie miały ci tylko podpowiadać gdzie szukać następnych, a wszystko po to, bym miał więcej czasu na przygotowanie czegoś. Pamiętasz, gdzie byliśmy zanim przyszliśmy do kuchni? Idź w tamto miejsce. Snape wie, że nie będzie cię na kolacji.” Ciekawe, co znów wymyślił? Ale skoro to ma być koniec, to pójdę tam. Po około 20 minutach byłem na miejscu.
~~Draco~~
Skończyłem wszystkie przygotowania na czas, gdyż po chwili nadszedł zielonooki, z lekkim zdziwieniem malującym się na twarzy.
-Hej skarbie.
-Nie mów tak do mnie.
-Nadal jesteś zły?
-Zdradziłeś mnie i mam nie być zły? Żartujesz sobie?
-Nie żartuję. Usiądź. W końcu zrobiłem to wszystko dla ciebie, aby cię przeprosić. Z resztą tłumaczyłem ci to już. Wybaczysz mi to, co zrobiłem?
-Nawet jakbym chciał to wiesz, że to nie takie łatwe? Minie trochę czasu, aż to zrobię.
-Rozumiem, a może będzie lepiej jakbyś o tym zapomniał? Mogę ci wymazać pamięć.
-Nie pozwolę czegoś takiego sobie zrobić! Możesz pomarzyć.
-Dobrze jak wolisz. Teraz otwórz buzię i powiedz "aaaa".
Gdy Harry robił to, o co go poprosiłem, ja w tym samym czasie zanurzyłem truskawkę w czekoladzie i włożyłem mu ją do buzi.
-Pyszne. Będziesz mnie tak karmił?
-Jeśli chcesz, to mogę. -Gdyby to był zwyczajny piknik, zapewne kazałbym mu poprosić, ale i tak jest na mnie zły. Nie chcę, żeby sobie poszedł.
-Możesz. To jest nawet przyjemnie.
-Trzymaj.
Mówiąc "aaaa" zielonooki ugryzł następną truskawkę. Karmienie go było dość śmieszne, ale równie bardzo słodkie. W którymś momencie kazałem mu zamknąć oczy, a gdy to zrobił pocałowałem go.
-I? Prawda, że to było najsłodsze z tego wszystkiego?
-Nie, Malfoy, ty nie jesteś najsłodszy.
- To może ta ohydna szlama, u której byłeś, jest słodsza?- Lekko się zirytowałem.
-Nie nazywaj jej tak. Miałem na myśli czekoladę.
Nie chciałem się z nim kłócić, więc tylko odpowiedziałem mu-To teraz będziesz zdradzał mnie z czekoladą?
-Nie mów lepiej nic o zdradzie, bo pójdę do domu.
-To będzie więcej dla mnie.
-Czyli chcesz żebym poszedł? Okay, to pa.
-Czekaj, wcale tak nie powiedziałem! Nie chcę żebyś szedł, a wręcz przeciwnie. Wolę żebyś ze mną został, a teraz chodź tu do mnie, to coś ci pokażę. Gdy Harry położył się tuż obok mnie, zaczęliśmy oboje spoglądać na niebo, na którym były dziś dobrze widoczne gwiazdy. Leżeliśmy sobie kilka chwil, aż wreszcie usiadłem wygodnie na jego biodrach i pocałowałem delikatnie Harry'ego. Pogłębiłem pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny, pomimo wcześniejszych, dość chłodnych stosunków.
-Wybaczysz mi? - Zapytałem, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Wybaczę, ale i tak będę dalej zły.
-Nawet się cieszę z tej decyzji. Słuchaj, jesteś chyba pierwszą osobą, której to mówię, więc czuj się wyróżniony.- Złapałem oddech, robiąc chwilę przerwy.-Kocham cię.
Mój chłopak przez chwilę zaniemówił,aż w końcu odpowiedział.-Ja ciebie też.
-A powiesz mi to?
-Przecież powiedziałem.
-Powtórz moje słowa.
Harry słodko się zarumienił, po czym powiedział patrząc mi w oczy -Kocham cię.
Posłałem mu swój uroczy uśmiech, całując go praz kolejny dzisiejszego wieczoru. Resztę tego dnia spędziliśmy równie miło... Nawet bardzo, więc gdy nadeszła nieco chłodna noc, a godzina była późna, wskazywała dwudziestą czwartą, zebraliśmy się i powolnie wróciliśmy do rezydencji naszego wspólnego ojca chrzestnego. Co do niego... Widząc, że wracamy razem i w dodatku obaj jesteśmy cali, najwidoczniej się ucieszył, bo zza uchylonych drzwi swojego gabinetu, wyglądał na nas, a kąciki jego ust były leciutko uniesione ku górze. Po tym, jak wróciłem do swojego pokoju, już z niego nie wychodziłem. Dlatego też nie widziałem swojego ukochanego. Mimo to, po prysznicu i położeniu się do wygodnego i miękkiego łóżka, usnąłem z uśmiechem na twarzy.
(dop.Amai... Harry czuł się podobnie:))
~~rano~~
Jak zwykle obudziły mnie promienie słoneczne. Leżałem w swoim łóżku i marzyłem, by Harry był tu razem ze mną. Budził się i zasypiał każdego dnia. Ciekawi mnie, czy kiedyś tak będzie. Naprawdę chcę być z nim. Myśląc o swoim ukochanym brunecie rozbudziłem się, a po paru minutach poszedłem się odświeżyć. Gdy byłem już gotowy, aby pokazać się reszcie domowników, spojrzałem na zegarek. Okazało się, że mam jeszcze pół godziny do śniadania. Ciekawe czy zielonooki jest u siebie? Z resztą, po co mam się zastanawiać, jak mogę to sprawdzić. W mgnieniu oka znalazłem się na korytarzu, by po chwili zapukać delikatnie w drzwi. Nie słysząc odpowiedzi delikatnie je uchyliłem, aż w końcu wszedłem do pokoju. Wtedy usłyszałem, że mój skarb się myje. Korzystając z okazji, że go nie ma, a ubrania zostawił na łóżku, położyłem się na satynowym posłaniu, oczekując na przybycie chłopaka. Wychodząc z pomieszczenia, nie zauważył jaka niespodzianka go czeka. Wprawdzie mówiąc, był dziś bardzo zamyślony. Gdy podszedł do łóżka nie zwracając uwagi na moją obecność, nie wytrzymałem tego, że moja osoba zostaje ignorowana i postanowiłem pierwszy się odezwać, upominając się o chwilę zainteresowania.
-Cześć kochanie.- Powiedziałem, widząc Harry’ego łapiącego za koszulkę, by ją założyć.
-Hej, co ty tu robisz?- Nagle zielonooki odzyskał łączność z światem i widocznie zdziwiony, zadał pytanie.
-To co widać, leżę i czekam na ciebie. Nie przejmuj się mną, możesz się przebierać. Chętnie popatrzę, ewentualnie wcielimy mój wspaniały pomysł w życie i pozwolisz, abym to ja cię ubrał.
-Ubiorę się sam w łazience.- Chwycił ubrania i chciał iść w stronę pomieszczenia. Nie udało mu się to, gdyż złapałem jego garderobę z drugiej strony.
-Wstydzisz się mnie? Przecież już widziałem cię nago. Daj mi te ubrania. Dlaczego dziś tak błąkasz w niebiosach?
Harry oddał mi swoje ubrania oraz odpowiedział, że to z powodu odjazdu naszych gości. To już jutro, a on chce spędzić z nimi dziś jak najwięcej czasu. Ustaliliśmy, że ja się dołączę z resztą i wszyscy razem gdzieś pójdziemy. Już miałem zdjąć szlafrok swojego chłopaka, gdy usłyszeliśmy dźwięk pukania do drzwi i głos:
-Harry mogę wejść?
Dlaczego mamy takie szczęście, że gdy jesteśmy razem i do tego w takich sytuacjach, to ktoś nam przeszkadza? Słysząc pytanie Snape’a usiedliśmy obok siebie na skraju łóżka, a zielonooki pozwolił mu wejść.
-Draco, dlaczego nie jesteś w swoim pokoju?
-Dopiero przyszedłem.
-Harry idź się ubrać, ja w tym czasie zabawię tego młodzieńca rozmową.- Widząc zielonookiego, który wszedł do łazienki, kontynuował swą wypowiedź.- Ciebie, drogi panie, nie chcę widywać w takich momentach razem z moim drugim chrześniakiem. Doskonale wiecie, że akceptuję wasz związek, ale z racji tego, że jesteście tak młodzi i oboje jesteście dla mnie ważni, nie chcę krzywdy żadnego z was.
-Ale nie dzieje się nam krzywda.
-Nie chcę słyszeć żadnych ale.
Jeszcze chwilę dyskutowaliśmy, aż wszedł Harry. Snape powtórzył mu niektóre zdania, po czym zostawił nas samych.
-To idziemy teraz na śniadanie, a po nim idziemy przejść się na spacer z resztą, tak?
-Tak, chodźmy.
Po śniadaniu zrobiliśmy tak, jak planowaliśmy. Inni się przystali na propozycję, choć byli zdziwieni, że tak nagle Harry znów ze mną rozmawia i do tego chcemy iść razem. Po spacerze robiliśmy jeszcze kilka ciekawych rzeczy,

takich jak pójście na basen czy latanie na miotłach nad posiadłością wuja. Czas upłynął nam miło i, o dziwo, dość szybko. Nawet nasi goście jakoś się dogadali. Chociaż my, ślizgoni, od czasu do czasu wtrącaliśmy złośliwe komentarze, ale pozostali byli do tego już przyzwyczajeni i to ignorowali. Po kolacji jeszcze spotkaliśmy się w jednym z pokoi w piwnicy, aby pogadać i  pograć mugolską grę. Po tym spotkaniu wszyscy się rozeszliśmy do swoich pokoi, aby odpocząć. Następnego ranka pożegnaliśmy się z resztą i tak oto zostaliśmy tu sami na pozostałe trzy tygodnie. Z tego faktu byłem zadowolony. Razem z moim chłopakiem spędziliśmy je naprawdę bardzo, bardzo miło. 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Druga strona Dracona (rozdział 5 cz.1)

Hej macie tu pierwszą część następnego rozdziału. Zbetowała Juszaawi.

~~zapraszam do czytania i komentowania~~

-Czy możecie mi łaskawie wytłumaczyć, dlaczego po kolacji Pottera nie było u niego w pokoju, a z twojego Draco wydobywały się jęki? Co ja mam zrobić? Przecież nie będę przepraszać. Spojrzałem się na ojca szukając u niego podpowiedzi, ale nic. Był chyba wścieklejszy od Snape’a. Po chwili wuj znów zabrał głos.
-Nie przeszkadza nam, że jesteście razem, ale może nie róbcie takich rzeczy. Po pierwsze w moim domu, a po drugie, gdy wszyscy w nim są tym bardziej, że mamy gości, zrozumieliście?- Już trochę uspokojony Severus powiedział coś, co nas zdziwiło.
-Tak zrozumieliśmy.- Odparliśmy zgodnie.
-To się cieszę. Potter możesz sobie już iść, a z Draco chce jeszcze porozmawiać.
Harry wyszedł, a zaraz po nim także mój ojciec. Wtedy usiadłem na kanapę, a naprzeciw mnie usiadł chrzestny.
-Draco wiesz, że jestem tolerancyjny i akceptuje związki homoseksualne. Ale czy nie uważasz, że dwóch chłopaków to o jednego za dużo? Co jeśli któryś się dowie o tym drugim?
-A co mam zrobić? Przed ukończeniem Hogwartu nie zerwę z żadnym. Żaden się nie dowie. Postaram się o to.
-Dobrze. Rób, co chcesz. Oby twój plan wypalił. Wiesz, że możesz mieć kłopoty.
-Wypali. Jestem Malfoyem i to musi wypalić.
-Niech ci będzie, możesz iść. Wydaje mi się, że miałem jeszcze coś do powiedzenia, ale najwyraźniej było to mało ważne.
-Do zobaczenia wujaszku.
-Nie nazywaj mnie tak!- Usłyszałem jeszcze zanim wyszedłem.
Po tym udałem się do pokoju po drodze dając znak zielonookiemu, by przyszedł do mnie. Powiedziałem mu, że nie mamy żadnych problemów i wszystko jest w porządku. Wydawało mi się, że plan pójdzie jak zawsze po mojej myśli, ale tym razem się myliłem. Najwyraźniej wuj nie powiedział mi o dość ważnej sprawie. Akurat, gdy Harry wyszedł do łazienki po mój telefon, który zostawiłem tam rano, do mojego pokoju ktoś zapukał. Po chwili wszedł dobrze mi znany chłopak.
-Cześć kochanie. -powiedział, po czym podszedł i pocałował mnie namiętnie w chwili, gdy zielonooki wyszedł z pomieszczenia obok widząc wszystko.
-Hej, mam prośbę. Jak wyjdziesz na korytarz i zejdziesz piętro na dół, drugie drzwi po lewej to pokój Crabbla i Goyla. Pójdziesz do nich i wytłumaczysz im, kiedy mają za mną lub nami chodzić, dobrze?
-Idę. Pogadamy później.-Mówiąc to, wyszedł z mojego pokoju.
-Draco! Wiesz, co? Myślałem, że jednak masz tę drugą, lepszą stronę, ale myliłem się. Dalej jesteś tym zarozumiałym, aroganckim, podłym ślizgonem. Nie chce cie znać Malfoy!- Harry lekko się zdenerwował. Dobra, może nie tak lekko. Jest wściekły jak osa. Gdy skończył mnie wyzywać, rzucił telefonem i trzasnął drzwiami. Naprawdę jestem taki okropny. Mam drugiego chłopaka, z którym jestem dłużej. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk sms’a.
"Kocie: * gadałem z tymi półgłówkami. chyba zrozumieli, ale opowiedzieli mi, co słyszeli w nocy. mam nadzieję, że to tylko jeden z twoich genialnych planów i mnie nie zdradzasz, prawda? I tak jesteś zaręczony z Pansy. nie potrzeba ci więcej problemów. lepiej zostaw tego marnego gryfona w spokoju i przyjdź do mnie, czekam kochanie <3"
 Od kiedy Malfoyowie mają problemy? Nie, to nie jest problem. Łatwo z tego wyjdę, a ojciec wie, że nie zamierzam poślubić tej dziewczyny. Postanowiłem, że pierwsze co zrobię to odpiszę na sms’a.
"Poszedłeś sobie?:( No trudno, ale wiesz? Nie dam rady do ciebie przyjść, nie gniewaj się. Z Potterem to oczywiście mój plan. ZAMIERZAM GO SKOŃCZYĆ, do zobaczenia :*"
Musiałem go okłamać, inaczej by nic nie wypaliło. Teraz mogę spotykać się z Harrym. Pójdę chyba z nim pogadać. Ewentualnie, specjalnie dla niego, będę musiał się upokorzyć i prosić, aby mnie wpuścił. Całe szczęście, że na górze tylko my mamy pokoje.

~Harry~
Co on sobie myśli? Najpierw rozkochał mnie w sobie, spędził ze mną noc, a teraz okazuje się ze ma innego. Jak on mógł?! Ale czego się spodziewałem się? Przecież to wredna szuja, taka jak wszyscy ślizgoni. Myślałem o tym, co przed chwila zobaczyłem, gdy zapukał do mnie Dracon.
- Harry, czy mógłbyś otworzyć? Chce z tobą porozmawiać.
-Ale ja nie chce z tobą rozmawiać.
-Skarbie wpuść mnie. Wyjaśnię ci wszystko.
-Nie musisz mi nic wyjaśniać. Wiem, co widziałem.
-No weź, wpuść mnie. Nie będę się bardziej poniżał.
-Idź sobie, nie chce cię widzieć.
-Otwórz te drzwi. Nie życzę sobie, żeby cały dom słyszał naszą rozmowę.
-Nie słyszałeś, odejdź.

~~Draco~~
-Wpuść mnie! Inaczej z twoich drzwi nic nie zostanie i sam wejdę.- Gdy prosiłem go o wejście, nagle przypomniało mi się pewne zaklęcie, które okazało się pomocne. Harry słysząc moją wypowiedź otworzył drzwi.
-Czego chcesz?
-Ciebie. Poza tym pragnę ci wszystko wyjaśnić, więc nie przerywaj mi i słuchaj uważnie. On nie jest dla mnie ważny, bo to ty jesteś moim życiem, rozumiesz? Nie chce cię stracić. Po prostu byłem z nim w związku dwa lata i on nic o nas nie wie. Nie zerwałem z nim, bo nie wiedziałem, czy mnie nie odrzucisz. W końcu tylko ty nie byłeś w stanie ulec mojemu urokowi osobistemu. Nikt inny by się mi nie oparł, a do tego byliśmy wrogami. Nie gniewaj się.- Okłamałem go. A może i nie? Czyżbym naprawdę się zmienił przez jednego gryffona? Przez niego nie wiem już, co robię, ale wiem, że na pewno go kocham. Nie wiem, czy teraz powinienem to robić, lecz jego usta są tak kuszące. Musiałem go pocałować, robiąc to objąłem go w pasie. Na początku tylko delikatnie musnąłem jego ust, ale gdy zielonooki oddał pieszczotę, wsunąłem swój język i jeździłem nim po podniebieniu. Nagle poczułem, jak Harry wyrywa się z uścisku i odpycha mnie od siebie.
-Wynoś się, pewnie znowu kłamiesz.- Tylko to usłyszałem. Mój chłopak spojrzał na mnie groźnie. Wtedy wyszedłem.

~~kilka dni później~~

Byłem w swoim pokoju i obmyślałem, co mam zrobić. Wszystko tak nagle się pozmieniało w moim życiu. Chłopak mnie ignoruje od tamtego dnia. Rozmyślałem na różne tematy i w końcu postanowiłem zrobić niespodziankę dla kotka. Poszedłem do gabinetu wujka, w którym zawsze jest, a teraz do tego jest tam cały ten czas także mój ojciec. Będąc już na miejscu powiedziałem im, że mam plan i dlatego razem z Harrym zjemy kolację na dworze. Po chwili zgodzili się, a ja wróciłem do siebie, żeby przygotować grę dla Harry’ego. Już pół godziny później, gdy on wyszedł z pokoju, zapewne idąc do Rudzielca i Szlamy, ja wemknąłem się tam i zostawiłem kartkę z napisem „To ja, Draco. Pewnie nie chcesz tego czytać, ale zrób to. Mam dla ciebie swego rodzaju grę. Jak odpowiesz dobrze na wszystkie pytania, wyjdzie ci hasło i wtedy idź w to miejsce, opłaci ci się. Pierwsze pytanie zostawiam ci  tam, gdzie był nasz pierwszy pocałunek (mnie tam nie będzie)” Gdy zostawiłem tą karteczkę poszedłem zrobić to samo z innymi.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Druga strona Dracona (rozdział 4)

Rozdział zbetowany przez Juszaawi. Przepraszam, że tak późno, ale jest :) 
~miłego czytania~
(Draco)
Dlaczego go pocałowałem? W ogóle, po co ja się staram? To on powinien do mnie przyjść i robić wszystko, co w jego siłach, żebym zwrócił na niego uwagę. Wiele osób marzy, abym na nich choć spojrzał ,nie mówiąc o rozmowie czy dotyku, a gdy go całuję, on tak sobie po prostu ucieka. Myślami wodziłem w okół tego zdarzenia. Poszedłem wziąć prysznic, by się zrelaksować i jakoś zasnąć.Dobrze, iż wuj Severus zlitowała się nad nami, zapewne dzięki mojemu ojcu, i pozwolił nam się wyspać. Śniadanie minęło bardzo spokojnie. Harry nawet się na mnie nie spojrzał. Co on sobie wyobraża? Mnie nie powinno się ignorować. Po posiłku mieliśmy wszyscy czas wolny. Postanowiłem udać się na spacer do lasu, który leżał na obrzeżach posiadłości. W głębi lasu, znajdowała się nieduża altanka. Przychodziłem tam, jeśli miałem choć odrobinę wolnego czasu, bądź chciałem pomyśleć. Z resztą, mojej posiadłości rodzinnej znajduję się taki sam las i altanka. Z tego, co wiem dużo rzeczy jest takich samych. Prawdopodobnie ojciec miał w tym jakiś wkład. Niedaleko od niej do drzew przyczepiony był hamak. Postanowiłem, że nie pójdę na obiad. Jakoś nie mam ochoty przebywać z tyloma osobami w jednym pokoju. Potrzebuję ciszy i spokoju.
~~
Siedzieliśmy już wszyscy przy stole. Wszyscy oprócz młodego Malfoya. Zaczynałem się o niego martwić. Gdy było już o obiedzie, poszedłem do chrzestnego zapytać się, czy wie, gdzie mógł podziać się Draco. Mimo wczorajszego tchórzostwa, coś ciągnęło mnie do blondwłosego chłopaka, choć nawet nigdy nie kwestionowałem swojej orientacji. Severus kazał mi poszukać w jakimś lesie za domem. Poszedłem tam sam. Nie chciałem, by ktokolwiek usłyszał moją rozmowę z Malfoyem. Mógłby wtedy coś powiedzieć na temat pocałunku. Byłem już blisko środka lasu, gdy dostrzegłem polanę i hamak, na którym leżał Dracon.
-Dlaczego nie przyszedłeś na obiad? W ogóle dlaczego przyszedłeś tu, nie uprzedzając nikogo? -Zacząłem na niego krzyczeć, po czym przytuliłem go, zaskakując tym siebie i jego.- Martwiłem się o Ciebie, głupku.
~~
-Nie krzycz na mnie! –Odpowiedziałem. Miałem zacząć się z nim kłócić, gdy nagle mnie przytulił.-Martwiłeś? Przecież nie zniknąłem z powierzchni ziemi. Zawsze tu przychodzę, kiedy chce odpocząć i być sam. Siadaj, rozejrzyj się i podziwiaj piękno. Widzisz?
-Tak. –Potwierdził zielonooki.
-To jeden z powodów, dla których lubię tu przychodzić.
-A jakie są inne powody? Na przykład ten, który zmusił cię do przyjścia tu dzisiaj.
-Nie mów, że nie wiesz?-kiedy Harry nic nie odpowiedział, roześmiałem się.- Słuchaj, unikasz mnie od wczoraj. Ignorujesz całkowicie moją osobę i to tylko dlatego, że cię pocałowałem. To chyba przewidywalne, że chciałem pomyśleć nad tą sytuacją?
-Naprawdę? Przecież i tak bym pewnie nie wytrzymał bez rozmowy z tobą do obiadu. Nie jestem jedną z tych osób, które obrażają się na wieki.
-Wolałem nie ryzykować.
-Wracasz ze mną czy zostajesz tu sam?
-Zostaje tu z tobą. –Powiedziałem z swoim słodkim uśmieszkiem.
-Ja idę do domu. Chcę odpocząć po  obiedzie.
-Możemy odpocząć razem w tym miejscu.
-No ok, ale tylko godzinę, później pójdziemy do domu żebyś coś zjadł.-Nie czekając na jego odpowiedź, poszerzyłem hamak. Potter położył się koło mnie, jednak nadal było między nami sporo wolnej przestrzeni.
-Mógłbyś przyjść do mojego pokoju zaraz po kolacji? Chciałbym z tobą porozmawiać, a tu jest mi zbyt dobrze, by mówić o takich rzeczach. 
-Zastanowię się. - odpowiedział.Chciałem mieć pewność, co do tego wieczoru, więc trochę ryzykując położyłem się na brunecie i pocałowałem go w kącik ust.
-I co zastanowiłeś się już?
-Co robisz? Ja... Ja nie jestem gejem.
-Jesteś tego taki pewien? Dziwne, bo twoje własne ciało cię zdradza.- powiedziawszy to, wpiłem się e te jego słodkie wargi. Mimo lekkiego oporu, zaczął odpowiadać na moje pocałunki. Odsunąłem się, by trochę odetchnąć. W końcu nie zawsze zdarza się całować z słynnym Harry'm Potterem.
-Nie wiem, o co ci chodzi. Moje ciało nic nie robi.
-Odpowiadasz na pocałunki, drżysz. To jest nic? - zbliżyłem się do jego ucha i zacząłem szeptać.- Znowu chcesz uciec? Boisz się? Przecież i tak tego chcesz. Po co się oszukiwać... Lepiej przyznaj, że ci dobrze.
-Nie będę niczego przyznawał, a teraz ze mnie zejdź. Chcę wrócić do posiadłości.
-Zejdę jak obiecasz, że po kolacji zjawisz się w moim pokoju.
-Niech ci będzie, obiecuję, Teraz idziemy do domu.
Poszliśmy troszkę dłuższą drogą, która była Równie piękna. Z obu stron ścieżki rosły średniej wysokości drzewa, a między nimi rosły stokrotki, fiołki i niezapominajki. Gdy doszliśmy już do posiadłości, od razu ruszyliśmy ku kuchni, gdyż Potter nie odpuścił mi tego obiadu. Zjadłem dwa tosty z dżemem i wypiłem szklankę herbaty. Odpocząłem rano, więc teraz nie było mi to dane, ponieważ do kuchni wszedł właśnie Snape z swoją obojętną maską.  Wiedziałem, że był zły, ponieważ wysyczał przez zęby :Masz dziesięć minut na zjawienie się w moim gabinecie, po czym odwrócił się i wyszedł. Powiedziałem zielonookiemu, że zobaczymy się na kolacji i poszedłem za Snape'm. Gdy byłem w połowie drogi, usłyszałem głośne trzaskanie drzwiami. Po chwili i ja wszedłem do gabinetu wujka. Siedział już za swoim biurkiem, a mój ojciec siedział na kanapie.
-Dlaczego nie zjawiłeś się na obiedzie i nikomu nie powiedziałeś, gdzie idziesz?
-Nie zjawiłem się na obiedzie, ponieważ nie byłem głodny. Poza tym wiedzieliście, gdzie mnie szukać.
-Nawet jeśli nie byłeś głodny, na obiedzie mogłeś się zjawić, a gdy gdzieś idziesz masz o tym mówić.
-Dobrze. Czy obecność ojca była konieczna przy tej rozmowie.
-Nie, ale Lucjusz pomaga mi w ważeniu eliksirów.
-Mam w to uwierzyć?
-Nie twoja sprawa, co robimy razem z Severusem, prawda synu?
-Tak ojcze. Mogę już iść? I tak pewnie chcecie zostać sami.
-Draconie Malfoy możesz już iść i pamiętaj o tym co przed chwilą powiedziałem. Jeszcze raz zrobisz coś, co nam się nie spodoba i dostaniesz karę.
-Rozumiem.
-Za dwadzieścia minut kolacja lepiej żebyś się na niej zjawił, już znikaj.
Na te słowa taty poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i chwilę poleżałem, a po 15 minutach zszedłem do jadalni na posiłek. Dzisiejszego wieczoru, każdy dostał po talerzu zupy mlecznej, a gdy ktoś był jeszcze głodny mógł wziąć dokładkę lub zjeść kanapki. Ja jednak zjadłem tylko zupę. Widziałem, że Harry też niedługo skończy jedzeniem, więc jak na arystokratę przystało podziękowałem za posiłek i poszedłem do swojego pokoju poczekać na zielonookiego.
Po około pięciu minutach drzwi  otwarły się i zauważyłem Harry'ego.
-O czym chciałeś porozmawiać?
-Skąd pewność, że chciałem tylko porozmawiać? -Odparłem, uraczając go jednym z moich uśmieszków.
-Z tobą mogę jedynie rozmawiać.
-Jesteś tego pewien? -Odpowiedziałem mu,a przy tym podszedłem i lekko musnąłem jego usta.
-Przestań. Ja nie jestem gejem.
-To dlaczego nigdy nie miałeś dziewczyny, a jak już się z którąś całowałeś to określiłeś, że było „mokro”.
-Nie wiem, dlaczego żadnej nie miałem. W ogóle skąd ty wiesz o określeniu tamtego pocałunku?
-Mam swoje sposoby. Jesteś drugim najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Może po prostu nie chciałeś mieć dziewczyny, przecież Giny się do Ciebie lepiła. Przyznaj wreszcie, że ci się podobam.
-Ale tak nie jest.
-Nie kłam. -Po tych słowach namiętnie pocałowałem Harry'ego, rzucając się z nim na łóżko. Po kilku chwilach zielonooki zaczął oddawać pocałunki. Gdy oderwaliśmy się, zacząłem całować jego szyję ściągając w tym samym czasie jego koszulkę, a on z moją zrobił to samo. Wplótł palce w moje pięknie ułożone włosy, niszcząc moją fryzurę. Dłońmi zacząłem jeździć po jego torsie zjeżdżając na brzuch. Gdy znudziło mi się już całowanie szyi Harry'ego, zachłannie wpiłem się w jego wargi całując się z nim moment, po czym znów całowałem jego szyję robiąc kilka malinek. To samo zrobiłem całując jego tors i brzuch. W między czasie zacząłem lizać i lekko przygryzać jego sutki. Zatrzymałem się na dłużej przy linii "v". Gdy zielonooki był już mocno podniecony przejechałem ręką po jego wybrzuszeniu w spodniach. W tym momencie Harry głośno jękną, co bardzo mi się podobało. Wcześniej się powstrzymywał.
-Powiedz wreszcie prawdę. Podobam ci się, jeśli zaprzeczysz przestanę.
-Draco... Lubię cię, pociągasz mnie.
-Wiesz, mogłeś tak od razu. –Uśmiechnąłem się mówiąc to i pocałowałem zielonookiego tym razem delikatniej.
Gdy już zabrakło nam powietrza, zeszedłem pocałunkami do brzucha Harry'rego i zacząłem rozpinać mu spodnie. Pozbyłem się ich razem z bokserkami. Chwyciłem jego członka i polizałem czubek, a on znów słodko jękną, po chwili całego już miałem w buzi. Najpierw ruszałem głową powoli, później coraz szybciej
-J-ja... -wyjąkał Harry, po czym doszedł, a ja wszystko połknąłem. Widziałem, że był trochę zakłopotany. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem czule tak, by posmakował jeszcze siebie.
-Połóż się na brzuch to będzie ci wygodniej. -Nie mogłem już dłużej czekać. Chciałem wreszcie w niego wejść.
Potter nieco niepewny odwrócił się, a ja zacząłem całować jego kark, żeby po chwili włożyć w jego dziurkę jeden palec, potem drugi i trzeci. Uważałem, że jest już dobrze rozciągnięty, więc zapytałem czy jest już gotowy. Gdy usłyszałem potwierdzenie wszedłem do połowy, ale usłyszałem jęk bólu. Pierwsze wejście zawsze jest bolesne. Poczekałem chwile i wszedłem do końca, a zielonooki zaraz sam zaczął poruszać biodrami. Czekałem na ten gest, ponieważ ledwo wytrzymałem, żeby się nie poruszyć wcześniej. Zacząłem wchodzić i wychodzić powoli.Musiało minąć trochę czasu zanim się przyzwyczaił. Wkrótce zn
alazłem ten szczególny punkt,a on zaczął jęczeć. Poruszałem się już coraz szybciej i mocniej, ciągle napędzany krzykami bruneta. Byłem już na skraju, Harry też. Złapałem jego penisa i zacząłem poruszać ręką. Minął moment i oboje doszliśmy w tym samym czasie, krzycząc swoje imiona. Położyłem się na Harrym całując jego plecy i szyję. Chciałem zobaczyć jego twarz. Wyszedłem z chłopaka i położyłem się obok, zagarniając go w swoje ramiona. Objąłem go i oboje dość szybko usnęliśmy.
Nad ranem obudził mnie pocałunek zielonookiego.
-Cześć, kociaku.-Powiedziałem.
-Dzień dobry Draco. Dlaczego jestem kotem?-Zapytał z słodką minką.
-Bo do ciebie pasuję. Musimy się umyć, idziemy?
-Ale tak razem? -Zapytał mnie zielonooki.
-Tak. Chyba po tej wspólnej nocy i twoim wyznaniu nie zaprzeczysz, że jesteśmy razem, prawda? Więc możemy razem wziąć prysznic.
-Prawda. Chodźmy.
Po wspólnym prysznicu Harry wrócił do swojego pokoju, aby ogarnąć się. Gdy oboje to zrobiliśmy, mój chłopak przyszedł z powrotem do mnie.
-Co ty ze mnie robisz? Zrobiłem się taki uległy.
-Mi to nie przeszkadza. Ja przez ciebie zrobiłem się milszy. A tak zmieniając temat chciałbym się o tobie dowiedzieć jeszcze więcej i mam pytanie: jak dowiedziałeś się, że wujek jest twoim ojcem chrzestnym?
-Emmm... W dniu rocznicy śmierci moich rodziców, Snape powiedział, że mam przyjść do niego po lekcji, bo musimy porozmawiać. Myślałem, że znów za coś da mi karę. Myliłem się. Zaprosił mnie do swojego laboratorium i powiedział, że wcześniej nie chciał mi tego mówić, ale teraz już jest gotowy. Wyznał, że był najlepszym przyjacielem mojej mamy i ona namówiła tatę, abym miał dwóch ojców chrzestnych. Po jakimś czasie zgodził się. Wyjaśnił mi też, co dokładnie powiedział na pierwszej lekcji z eliksirów. Zapytał: Co mi wyjdzie, jeżeli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu, co oznaczało „Głęboko żałuje śmierci Lily”.
-Jak poznasz go jeszcze bardziej to zobaczysz, że jest wspaniałym człowiekiem i czarodziejem. A teraz musimy chyba iść na śniadanie, za 5 minut się zaczyna.
Zeszliśmy na śniadanie. Minęło spokojnie, ale gdy dobiegało końca wujek kazał nam po śniadaniu stawić się u niego w gabinecie. Gdy już byliśmy w wyznaczonym miejscu, Snape od razu zaczął jak zwykle, gdy był zły niemal syczeć przez zęby: -Czy możecie mi łaskawie wytłumaczyć, dlaczego po kolacji Pottera nie było u niego w pokoju, a z twojego Draco wydobywały się jęki?

piątek, 26 grudnia 2014

Druga strona Dracona (rozdział 3)

Rozdział już zbetowany przez Juszaawi :) dłuższy rozdział już prawie skończony więc za kilka dni będzie.
_______________________________________________
(tydzień wcześniej~Snape)

Właśnie siedziałem w miękkim fotelu czytając fascynującą książkę, kiedy mój chrześniak mi przeszkodził.
-Severusie, mam do ciebie niezwykle ważne pytanie.
-Skoro jest takie ważne, to pytaj.
-Kiedy Dracon ma urodziny? Nigdy nie widziałem żeby obchodził je w Hogwardzie.
-To jest takie ważne pytanie? Po co ta informacja jest ci potrzebna?
-Chce po prostu wiedzieć.
-22 lipca – niemal wysyczałem  ,ponieważ byłem lekko poirytowany zachowaniem Pottera.
-Dobrze.
Nie minęło nawet pół godziny, a do rezydencji przyjechał Lucjusz. Powiedział, że planuje przyjechać za siedem dni do mojej rezydencji wraz z synem na miesiąc, aby odpocząć. Powiedział też, że może Harry i Draco wreszcie się pogodzą. Zielonooki słysząc tą wiadomość, powiedział:
-Więc przyjedziecie w dniu urodzin Draco, tak? Może moglibyśmy zrobić dla niego imprezę-niespodziankę?
-Przyjęcie? Sąd taki pomysł? -powiedział Snape.
-Jeśli się uda, panie Potter, nie widzę przeszkód. Mój syn dawno nie obchodził swych urodzin.- powiedział starszy Malfoy.
Przez tydzień Harry zdołał namówić Lucjusza, aby zrobić przyjęcie niespodziankę dla Draco. Ja sam nigdy bym się nie zgodznił na coś takiego. Jednakże zostałem przegłosowany.
(wracamy do rzeczywistości~Draco)
Jest już po kolacji. Za dwie godziny pójdę do tej piwnicy. Niech się cieszą ,że poświęcam im mój drogi czas. Poszedłem do łazienki wziąć kąpiel ,a po niej nałożyłem balsam oraz różnorakie kremy, by odżywić mą skórę. Włożyłem na siebie błękitną koszulę oraz czarne, mocno przylegające spodnie. Włosy natomiast ułożyłem w charakterystyczny dla mnie sposób. Wyglądałem na moje skromne zdanie oszołamiająco ,zresztą tak jak zwykle. Spojrzałem na zegarek ,który pokazał godzinę 21.57, zszedłem więc do piwnicy. Gdy otworzyłem drzwi, wszyscy zaczęli mi śpiewać „sto lat”. No tak mam dziś urodziny. Całkiem o nich zapomniałem. Czy to przez to ,że tak często myślę o Potterze?

~~~Harry~~~
Bardzo się cieszyłem ,że Draco zapomniał o swoich urodzinach, choć na pierwszy rzut oka nie było tego po nim widać. Ostatnio czuję się, jakby jakaś dziwna siła mną kierowała. Nie mam pojęcia, jak to się stało ,ale gdy zaśpiewaliśmy już „sto lat”, rzuciłem się na blondyna krzycząc jego imię. Obaj upadliśmy ,a ja się do niego przytulałem. Oczywiście nie wspomnę, że nasze usta dzieliły centymetry od spotkania się ,ale na szczęście w porę siebie opanowałem. Złożyłem mu życzenia, po czym wręczyłem białą różę.

~~~Draco~~~
Harry wbrew pozorom był strasznie słodki ,gdy się na mnie rzucał. Najpierw ogarnęło mnie zdziwienie ,ale po chwili uśmiechnąłem się do niego. W końcu na to zasługiwał ,a kwiat od niego był niezwykle uroczym gestem. Przez resztę wieczoru tylko zerkałem na niego ukradkiem i widziałem, że jest czymś przygnębiony.
Zaraz po tym jak Chłopiec, Który Przeżył złożył mi życzenia ,inni zaczęli robić to samo (tylko bez przewracania …i dawali inne prezenty). Gdy już najedliśmy się oraz wszyscy razem wypiliśmy kilka kieliszków wina, stwierdziliśmy ,że w coś zagramy. Po kilku minutach zdecydowaliśmy zagrać w mugolską butelkę. O dziwo to jedyna gra, której pochodzenie mi nie przeszkadza.
-Teraz wytłumaczę zasady ,gdyby ktoś jeszcze ich nie znał. -Powiedziałem i zacząłem wyjaśniać.
-Jedna osoba kręci butelką i musi pocałować osobę ,którą wskaże butelka. Jeśli jednak któraś osoba nie zgodzi się na pocałunek, to obydwie odpadają. Osoba, która wygra wejdzie w posiadanie wybranej mikstury od Severusa. Kto zaczyna?
-Ja mogę zacząć. -Odezwał się Fred. Zakręcił butelką ,która wskazała Rona’a. 
Nie wiem dlaczego, ale pocałowali się. Może u nich wszystko zostaje w rodzinie? Teraz to Ronald zakręcił i wylosował Hermionę ,która zrezygnowała z pocałunku i oboje odpadli. Z powrotem Fred zakręcił i wylosował Lunę.
Po jakimś czasie zostały już tylko trzy osoby : Ja ,Harry i Pansy. Była moja kolej. Po raz pierwszy dzisiaj wylosowałem tą okropną i denerwującą dziewczynę ,ale nie mogłem przegrać, pocałowałem ją z niechęcią. Ona wylosowała Harry'ego. Od razu powiedziała ,że go nie pocałuje i tak oto ja wygrałem. Jak w ogóle można było myśleć inaczej, ja zawsze wygrywam. 
Była godzina pierwsza w nocy. Powiedziałem ,że po eliksir przyjdę do wujka później ,a teraz wszyscy są zmęczeni, więc pójdziemy spać.To chyba były moje najlepsze urodziny. Skończyłem właśnie 16 lat ,a do tego wszystko zorganizował zielonooki. Na szczęście ja i Potter mamy pokoje najwyżej. Wszyscy już weszli do swoich sypialni. Gdy Harry miał już iść do swojego pokoju, złapałem go za rękaw i zaciągnąłem do mojego pomieszczenia, po czym zamknąłem drzwi i przycisnąłem do nich Harry'ego.
-Potter, czemu taki smutny byłeś, jak się na ciebie nie patrzyłem? Zdawało mi się, czy byłeś zazdrosny o pocałunek z Pansy? –powiedziałem z wrednym uśmieszkiem
-Yyyy...-Zaczął się rozglądać, szukając przy tym drogi ucieczki. Dlatego też nie przedłużając wpiłem się lekko w jego usta, kładąc ręce na jego pasie. Odwzajemnił pocałunek ,ale gdy tylko oderwałem się od jego warg, wybiegł do swojego pokoju zamykając się w nim.