poniedziałek, 19 stycznia 2015

Druga strona Dracona (rozdział 4)

Rozdział zbetowany przez Juszaawi. Przepraszam, że tak późno, ale jest :) 
~miłego czytania~
(Draco)
Dlaczego go pocałowałem? W ogóle, po co ja się staram? To on powinien do mnie przyjść i robić wszystko, co w jego siłach, żebym zwrócił na niego uwagę. Wiele osób marzy, abym na nich choć spojrzał ,nie mówiąc o rozmowie czy dotyku, a gdy go całuję, on tak sobie po prostu ucieka. Myślami wodziłem w okół tego zdarzenia. Poszedłem wziąć prysznic, by się zrelaksować i jakoś zasnąć.Dobrze, iż wuj Severus zlitowała się nad nami, zapewne dzięki mojemu ojcu, i pozwolił nam się wyspać. Śniadanie minęło bardzo spokojnie. Harry nawet się na mnie nie spojrzał. Co on sobie wyobraża? Mnie nie powinno się ignorować. Po posiłku mieliśmy wszyscy czas wolny. Postanowiłem udać się na spacer do lasu, który leżał na obrzeżach posiadłości. W głębi lasu, znajdowała się nieduża altanka. Przychodziłem tam, jeśli miałem choć odrobinę wolnego czasu, bądź chciałem pomyśleć. Z resztą, mojej posiadłości rodzinnej znajduję się taki sam las i altanka. Z tego, co wiem dużo rzeczy jest takich samych. Prawdopodobnie ojciec miał w tym jakiś wkład. Niedaleko od niej do drzew przyczepiony był hamak. Postanowiłem, że nie pójdę na obiad. Jakoś nie mam ochoty przebywać z tyloma osobami w jednym pokoju. Potrzebuję ciszy i spokoju.
~~
Siedzieliśmy już wszyscy przy stole. Wszyscy oprócz młodego Malfoya. Zaczynałem się o niego martwić. Gdy było już o obiedzie, poszedłem do chrzestnego zapytać się, czy wie, gdzie mógł podziać się Draco. Mimo wczorajszego tchórzostwa, coś ciągnęło mnie do blondwłosego chłopaka, choć nawet nigdy nie kwestionowałem swojej orientacji. Severus kazał mi poszukać w jakimś lesie za domem. Poszedłem tam sam. Nie chciałem, by ktokolwiek usłyszał moją rozmowę z Malfoyem. Mógłby wtedy coś powiedzieć na temat pocałunku. Byłem już blisko środka lasu, gdy dostrzegłem polanę i hamak, na którym leżał Dracon.
-Dlaczego nie przyszedłeś na obiad? W ogóle dlaczego przyszedłeś tu, nie uprzedzając nikogo? -Zacząłem na niego krzyczeć, po czym przytuliłem go, zaskakując tym siebie i jego.- Martwiłem się o Ciebie, głupku.
~~
-Nie krzycz na mnie! –Odpowiedziałem. Miałem zacząć się z nim kłócić, gdy nagle mnie przytulił.-Martwiłeś? Przecież nie zniknąłem z powierzchni ziemi. Zawsze tu przychodzę, kiedy chce odpocząć i być sam. Siadaj, rozejrzyj się i podziwiaj piękno. Widzisz?
-Tak. –Potwierdził zielonooki.
-To jeden z powodów, dla których lubię tu przychodzić.
-A jakie są inne powody? Na przykład ten, który zmusił cię do przyjścia tu dzisiaj.
-Nie mów, że nie wiesz?-kiedy Harry nic nie odpowiedział, roześmiałem się.- Słuchaj, unikasz mnie od wczoraj. Ignorujesz całkowicie moją osobę i to tylko dlatego, że cię pocałowałem. To chyba przewidywalne, że chciałem pomyśleć nad tą sytuacją?
-Naprawdę? Przecież i tak bym pewnie nie wytrzymał bez rozmowy z tobą do obiadu. Nie jestem jedną z tych osób, które obrażają się na wieki.
-Wolałem nie ryzykować.
-Wracasz ze mną czy zostajesz tu sam?
-Zostaje tu z tobą. –Powiedziałem z swoim słodkim uśmieszkiem.
-Ja idę do domu. Chcę odpocząć po  obiedzie.
-Możemy odpocząć razem w tym miejscu.
-No ok, ale tylko godzinę, później pójdziemy do domu żebyś coś zjadł.-Nie czekając na jego odpowiedź, poszerzyłem hamak. Potter położył się koło mnie, jednak nadal było między nami sporo wolnej przestrzeni.
-Mógłbyś przyjść do mojego pokoju zaraz po kolacji? Chciałbym z tobą porozmawiać, a tu jest mi zbyt dobrze, by mówić o takich rzeczach. 
-Zastanowię się. - odpowiedział.Chciałem mieć pewność, co do tego wieczoru, więc trochę ryzykując położyłem się na brunecie i pocałowałem go w kącik ust.
-I co zastanowiłeś się już?
-Co robisz? Ja... Ja nie jestem gejem.
-Jesteś tego taki pewien? Dziwne, bo twoje własne ciało cię zdradza.- powiedziawszy to, wpiłem się e te jego słodkie wargi. Mimo lekkiego oporu, zaczął odpowiadać na moje pocałunki. Odsunąłem się, by trochę odetchnąć. W końcu nie zawsze zdarza się całować z słynnym Harry'm Potterem.
-Nie wiem, o co ci chodzi. Moje ciało nic nie robi.
-Odpowiadasz na pocałunki, drżysz. To jest nic? - zbliżyłem się do jego ucha i zacząłem szeptać.- Znowu chcesz uciec? Boisz się? Przecież i tak tego chcesz. Po co się oszukiwać... Lepiej przyznaj, że ci dobrze.
-Nie będę niczego przyznawał, a teraz ze mnie zejdź. Chcę wrócić do posiadłości.
-Zejdę jak obiecasz, że po kolacji zjawisz się w moim pokoju.
-Niech ci będzie, obiecuję, Teraz idziemy do domu.
Poszliśmy troszkę dłuższą drogą, która była Równie piękna. Z obu stron ścieżki rosły średniej wysokości drzewa, a między nimi rosły stokrotki, fiołki i niezapominajki. Gdy doszliśmy już do posiadłości, od razu ruszyliśmy ku kuchni, gdyż Potter nie odpuścił mi tego obiadu. Zjadłem dwa tosty z dżemem i wypiłem szklankę herbaty. Odpocząłem rano, więc teraz nie było mi to dane, ponieważ do kuchni wszedł właśnie Snape z swoją obojętną maską.  Wiedziałem, że był zły, ponieważ wysyczał przez zęby :Masz dziesięć minut na zjawienie się w moim gabinecie, po czym odwrócił się i wyszedł. Powiedziałem zielonookiemu, że zobaczymy się na kolacji i poszedłem za Snape'm. Gdy byłem w połowie drogi, usłyszałem głośne trzaskanie drzwiami. Po chwili i ja wszedłem do gabinetu wujka. Siedział już za swoim biurkiem, a mój ojciec siedział na kanapie.
-Dlaczego nie zjawiłeś się na obiedzie i nikomu nie powiedziałeś, gdzie idziesz?
-Nie zjawiłem się na obiedzie, ponieważ nie byłem głodny. Poza tym wiedzieliście, gdzie mnie szukać.
-Nawet jeśli nie byłeś głodny, na obiedzie mogłeś się zjawić, a gdy gdzieś idziesz masz o tym mówić.
-Dobrze. Czy obecność ojca była konieczna przy tej rozmowie.
-Nie, ale Lucjusz pomaga mi w ważeniu eliksirów.
-Mam w to uwierzyć?
-Nie twoja sprawa, co robimy razem z Severusem, prawda synu?
-Tak ojcze. Mogę już iść? I tak pewnie chcecie zostać sami.
-Draconie Malfoy możesz już iść i pamiętaj o tym co przed chwilą powiedziałem. Jeszcze raz zrobisz coś, co nam się nie spodoba i dostaniesz karę.
-Rozumiem.
-Za dwadzieścia minut kolacja lepiej żebyś się na niej zjawił, już znikaj.
Na te słowa taty poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i chwilę poleżałem, a po 15 minutach zszedłem do jadalni na posiłek. Dzisiejszego wieczoru, każdy dostał po talerzu zupy mlecznej, a gdy ktoś był jeszcze głodny mógł wziąć dokładkę lub zjeść kanapki. Ja jednak zjadłem tylko zupę. Widziałem, że Harry też niedługo skończy jedzeniem, więc jak na arystokratę przystało podziękowałem za posiłek i poszedłem do swojego pokoju poczekać na zielonookiego.
Po około pięciu minutach drzwi  otwarły się i zauważyłem Harry'ego.
-O czym chciałeś porozmawiać?
-Skąd pewność, że chciałem tylko porozmawiać? -Odparłem, uraczając go jednym z moich uśmieszków.
-Z tobą mogę jedynie rozmawiać.
-Jesteś tego pewien? -Odpowiedziałem mu,a przy tym podszedłem i lekko musnąłem jego usta.
-Przestań. Ja nie jestem gejem.
-To dlaczego nigdy nie miałeś dziewczyny, a jak już się z którąś całowałeś to określiłeś, że było „mokro”.
-Nie wiem, dlaczego żadnej nie miałem. W ogóle skąd ty wiesz o określeniu tamtego pocałunku?
-Mam swoje sposoby. Jesteś drugim najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Może po prostu nie chciałeś mieć dziewczyny, przecież Giny się do Ciebie lepiła. Przyznaj wreszcie, że ci się podobam.
-Ale tak nie jest.
-Nie kłam. -Po tych słowach namiętnie pocałowałem Harry'ego, rzucając się z nim na łóżko. Po kilku chwilach zielonooki zaczął oddawać pocałunki. Gdy oderwaliśmy się, zacząłem całować jego szyję ściągając w tym samym czasie jego koszulkę, a on z moją zrobił to samo. Wplótł palce w moje pięknie ułożone włosy, niszcząc moją fryzurę. Dłońmi zacząłem jeździć po jego torsie zjeżdżając na brzuch. Gdy znudziło mi się już całowanie szyi Harry'ego, zachłannie wpiłem się w jego wargi całując się z nim moment, po czym znów całowałem jego szyję robiąc kilka malinek. To samo zrobiłem całując jego tors i brzuch. W między czasie zacząłem lizać i lekko przygryzać jego sutki. Zatrzymałem się na dłużej przy linii "v". Gdy zielonooki był już mocno podniecony przejechałem ręką po jego wybrzuszeniu w spodniach. W tym momencie Harry głośno jękną, co bardzo mi się podobało. Wcześniej się powstrzymywał.
-Powiedz wreszcie prawdę. Podobam ci się, jeśli zaprzeczysz przestanę.
-Draco... Lubię cię, pociągasz mnie.
-Wiesz, mogłeś tak od razu. –Uśmiechnąłem się mówiąc to i pocałowałem zielonookiego tym razem delikatniej.
Gdy już zabrakło nam powietrza, zeszedłem pocałunkami do brzucha Harry'rego i zacząłem rozpinać mu spodnie. Pozbyłem się ich razem z bokserkami. Chwyciłem jego członka i polizałem czubek, a on znów słodko jękną, po chwili całego już miałem w buzi. Najpierw ruszałem głową powoli, później coraz szybciej
-J-ja... -wyjąkał Harry, po czym doszedł, a ja wszystko połknąłem. Widziałem, że był trochę zakłopotany. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem czule tak, by posmakował jeszcze siebie.
-Połóż się na brzuch to będzie ci wygodniej. -Nie mogłem już dłużej czekać. Chciałem wreszcie w niego wejść.
Potter nieco niepewny odwrócił się, a ja zacząłem całować jego kark, żeby po chwili włożyć w jego dziurkę jeden palec, potem drugi i trzeci. Uważałem, że jest już dobrze rozciągnięty, więc zapytałem czy jest już gotowy. Gdy usłyszałem potwierdzenie wszedłem do połowy, ale usłyszałem jęk bólu. Pierwsze wejście zawsze jest bolesne. Poczekałem chwile i wszedłem do końca, a zielonooki zaraz sam zaczął poruszać biodrami. Czekałem na ten gest, ponieważ ledwo wytrzymałem, żeby się nie poruszyć wcześniej. Zacząłem wchodzić i wychodzić powoli.Musiało minąć trochę czasu zanim się przyzwyczaił. Wkrótce zn
alazłem ten szczególny punkt,a on zaczął jęczeć. Poruszałem się już coraz szybciej i mocniej, ciągle napędzany krzykami bruneta. Byłem już na skraju, Harry też. Złapałem jego penisa i zacząłem poruszać ręką. Minął moment i oboje doszliśmy w tym samym czasie, krzycząc swoje imiona. Położyłem się na Harrym całując jego plecy i szyję. Chciałem zobaczyć jego twarz. Wyszedłem z chłopaka i położyłem się obok, zagarniając go w swoje ramiona. Objąłem go i oboje dość szybko usnęliśmy.
Nad ranem obudził mnie pocałunek zielonookiego.
-Cześć, kociaku.-Powiedziałem.
-Dzień dobry Draco. Dlaczego jestem kotem?-Zapytał z słodką minką.
-Bo do ciebie pasuję. Musimy się umyć, idziemy?
-Ale tak razem? -Zapytał mnie zielonooki.
-Tak. Chyba po tej wspólnej nocy i twoim wyznaniu nie zaprzeczysz, że jesteśmy razem, prawda? Więc możemy razem wziąć prysznic.
-Prawda. Chodźmy.
Po wspólnym prysznicu Harry wrócił do swojego pokoju, aby ogarnąć się. Gdy oboje to zrobiliśmy, mój chłopak przyszedł z powrotem do mnie.
-Co ty ze mnie robisz? Zrobiłem się taki uległy.
-Mi to nie przeszkadza. Ja przez ciebie zrobiłem się milszy. A tak zmieniając temat chciałbym się o tobie dowiedzieć jeszcze więcej i mam pytanie: jak dowiedziałeś się, że wujek jest twoim ojcem chrzestnym?
-Emmm... W dniu rocznicy śmierci moich rodziców, Snape powiedział, że mam przyjść do niego po lekcji, bo musimy porozmawiać. Myślałem, że znów za coś da mi karę. Myliłem się. Zaprosił mnie do swojego laboratorium i powiedział, że wcześniej nie chciał mi tego mówić, ale teraz już jest gotowy. Wyznał, że był najlepszym przyjacielem mojej mamy i ona namówiła tatę, abym miał dwóch ojców chrzestnych. Po jakimś czasie zgodził się. Wyjaśnił mi też, co dokładnie powiedział na pierwszej lekcji z eliksirów. Zapytał: Co mi wyjdzie, jeżeli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu, co oznaczało „Głęboko żałuje śmierci Lily”.
-Jak poznasz go jeszcze bardziej to zobaczysz, że jest wspaniałym człowiekiem i czarodziejem. A teraz musimy chyba iść na śniadanie, za 5 minut się zaczyna.
Zeszliśmy na śniadanie. Minęło spokojnie, ale gdy dobiegało końca wujek kazał nam po śniadaniu stawić się u niego w gabinecie. Gdy już byliśmy w wyznaczonym miejscu, Snape od razu zaczął jak zwykle, gdy był zły niemal syczeć przez zęby: -Czy możecie mi łaskawie wytłumaczyć, dlaczego po kolacji Pottera nie było u niego w pokoju, a z twojego Draco wydobywały się jęki?